Dziś usłyszałem, że my, Polacy jesteśmy bardzo egalitarni. Tolerujemy bogactwo tylko wtedy, gdy sami jesteśmy bogaci. Jeżeli jednak w naszym środowisku znajduje się ktoś, kto ma więcej pieniędzy, lepszy samochód, większy dom to nie darzymy tej osoby sympatią.
Zacząłem się nad tym zastanawiać…
… i faktycznie zauważyłem taki „robinhoodyzm” albo bardziej swojsko brzmiący „janosikizm”
„On się dorobił na przekrętach.””Trzeba się rozprawić z tymi, którzy rozkradli nasz majątek w trakcie prywatyzacji.”
Czasem wystarczy się przejechać autobusem albo tramwajem i posłuchać co ludzie mówią.
„Siedzi sobie taki dyrektor i nic nie robi, a tyle kasy ma.””On to ma tyle pieniędzy, że sobie nimi tyłek podciera”
Założę się, że każdy z Was spotkał się kiedyś z jedną z powyższych, albo z bardzo podobną opinią na temat ludzi bogatych. Wszystkie wyrażają przekonanie, że ludzie bogaci nie zasługują na takie życie. Najlepiej zabrać bogatym i rozdać biednym albo dać każdemu po równo.
Ręce mi opadają jak coś takiego słyszę. Skąd ta pogarda i negatywne nastawienie do ludzi bogatych? Czy to, że komuś się powodzi, to źle? Czyżby to zazdrość?
Czy nie lepiej spojrzeć na to z drugiej strony i zastanowić się dlaczego tak naprawdę dana osoba jest bogata? Czego mogę się nauczyć od tej osoby?
Myślę, że faktycznie takie zjawisko ma miejsce. Choć moim zdaniem nie tylko w Polsce jest to powszechne.
Dość często w tramwaju, autobusie czy innym miejscu publicznym można się spotkać z takimi komentarzami. Niestety ludzie nie biorą pod uwagę w jaki sposób wzbogaciła się dana osoba. Z góry zakładają, że skoro jest bogata/bogaty to „napewno ma coś na sumieniu”, bo przecież „nie łatwo jest stać się bogatym”, „tylko na oszustwach można się wzbogacić” i „piąć się do celu po trupach”. Pewnie w niektórych przypadkach mają rację, w końcu media nagłaśniają takie sytuacje w zdecydowanie większym stopniu niż że ktoś własną, ciężką pracą zarobił fortunę (a media przecież kreują poglądy).
W dużym stopniu takie zachowanie wynika pewnie z zazdrości, ale w równie dużym, (jak nie większym) może być czymś w rodzaju „rozgrzeszania się”. W końcu łatwiej jest nam się pogodzić z tym, że nie jesteśmy bogaci, bo nie kradniemy, nie oszukujemy itp niż z tym, że poprostu nie potrafimy się wzbogacić. Czasem z lenistwa, czasem z braku wiary w siebie, łatwiej swoimi niepowodzeniami obarczać innych… Czy nie jest tak także w wielu innych sytuacjach życiowych? … Myślę, że jest i że wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę.
Postarajmy się „poprawić” swoje zachowanie wobec ludzi o żyjących na wyższym standardzie życia niż my i starać się spojrzeć na nich jak na „wzory” do naśladowania
Pozdrawiam serdecznie
Z niezadowoleniem muszę się zgodzić, że większość z nas to jednak zazdrośnicy Może nie uzewnętrzniamy tego tak często, ale po samym zawistnym wzroku i posępnym wyrazie twarzy mogę się domyślić o co chodzi – brr – aż się włos jeży na głowie. Zakonspirowani, życzą ci najgorzej, byś się tak zajefajnie stoczył na dno, przy okazji jeszcze wpadł w głębokiego doła. Idealny moment, gdzie mogą z czystym sumieniem spojżeć na ciebie z góry, że tym razem oni okazali się lepsi, ważniejsi>:b. . . No nie potrafią doskonale ukryć tego złośliwego ukontentowania!. . . eh. . . Także najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest nie porusznie tematu o swoich fenomenalnych sukcesach na tle zawodowym lub innym. . . no zależy z kim masz przyjemność porozmawiać;b. Naprawde przykre – nie potrafimy sie pogodizć z tym, że ktoś przez ciężką pracę (w sumie niekoniecznie) osiągnął wiele i może sobie pozwolić na wszelkie udogodnienia. W sumie fajnie by było, gdyby wszyscy mieli majatku po równo. . . ale z drugiej strony, ktoś kto pracuje 12h ma zarabiać tyle samo, co ktoś na pół etatu? no coś nie halo. . .
Myślę, że już od czasów szkolnych stajemy się zazdrośni o rówieśników i ich lepsze stopnie w poszczególnych przedmiotów. . . dzieciakom przestało chodzić o to, by się uczyć dla siebie, dla przyjemności w samym zdobywaniu wiedzy (no nawet takiej matematyki, co, np bardzo komplikuje moje życie), ale ze względu na tą pozytywną cyferkę w dzienniku za spr i pokazać jakim to jest się kozakiem w środowisku uczniowskim. No poprostu machinalnie wkuć, napisać i zapomnieć. . .
Moim zdaniem – ludzie – no niech się każdy zajmie sobą, własnymi aspiracjami i celem życiowym, a nie rozgląda na boki i ocenia, czy przypadkiem nie jest w tyle do mety – nie róbmy z tego jakieś chorej inwigilacji. . .
Tak więc przestańmy zrzędzić i wręcz patologicznie zazdrościć – do roboty! ponieważ jakiekolwiek wymarzone efekty same na 100pro nie przyjdą. . .
z’s :@
Kiedy zaczelam czytac ten watek, od razu dostrzeglam pewna analogie w podejsciu do urody.Gdy przecietnie wygladajaca kobieta dostrzeze atrakcyjna, bardzo zadbana kobiete, w pierwszej kolejnosci pomysli o tym, ze tamta na pewno jest glupia albo ma wygorowane mniemanie o sobie, bedzie doszukiwac sie najmniejszych defektow w jej urodzie.Zdecydowanie nie pomysli w tej chwili o tym, ile wyrzeczen i wysilku musi kosztowac taki dobry wyglad albo, ze dobrze sie zlozylo, ze ja zauwazyla, bo moze sie na niej wzorowac.
Sadze,ze takie zachowania przejawiamy we wszystkich sferach zycia.Gdy „wypominamy” komus, ze ma za duzo pieniedzy, niekoniecznie musi chodzic stricte o pieniadze, boli nas sam fakt, ze komus moze zyc sie lepiej (niezaleznie od tego jaka jest prawda). Jak wspomnialy moje poprzedniczki, zazdrosc to bliskie nam uczucie, a zasada jest prosta,na zazdrosc najlepsza jest kompensacja.Jest to podejscie dla nas krzywdzace, bo wlaczamy wtedy waskie, ograniczone myslenie, ale znacza wiekszosc z nas bardziej ceni sobie komfort uczucia, ze wcale nie jestesmy gorsi od innych.W ten sposob probujemy minimalizowac kompleksy, ktorych nie lubimy, bo uwazamy, ze nas ograniczaja.Takie bledne kolo I suppose…
Z drugiej strony jednak np. sporo pracodawcow probuje sie dorobic wyzyskujac pracownikow tj. maximum wymagan za minimalna pensje, to jest juz dla mnie jakas forma nieuczcziwosci i jestem tu sklonna zrozumiec rozgoryczenie pracownikow
A ja tak czytam i czytam, myślę i myślę, i coś wam powiem
Wyobraziłem sobie właśnie zwykłego człowieka – to nie trudne prawda? Wziąłem za przykład kogoś powiedzmy „standardowego”, nie wiem, sprzedawca w sklepie… pracownik jakiejś stacji benzynowej, ochroniarz czy ktoś podobny. Cofnąłem się do jego przeszłości (oczywiście przyjąłem również standardy, bez skrajnych wypadków) i co mi się nasunęło? Zacznijmy od domu. Żyje sobie taki dzieciak i… patrzy. Widzi tatusia i mamusię i co zauważa? że nie mają dla niego czasu – dlaczego – zadaje pytanie. W odpowiedzi słyszy – bo musimy pracować aby zapłacić rachunki, kupić jedzenie, ubranie, aby po prostu przeżyć. Ok, co się załącza w myśli dzieciaka? – „pracować aby żyć”. Zapewne dalej słyszy – musisz szukać dobrej pracy, musisz się uczyć aby ją zdobyć, musisz ją zdobyć aby żyć. znowu odnosimy się do słowa „żyć”. Ok, co się dzieje w szkole. Czyż nieraz słyszymy „jak się tego nie nauczysz, nie dostaniesz pracy”, „kiedy Twój szef każe ci coś zrobić, to jemu też powiesz, że nie było cię na tej lekcji?” „Jak dalej sie nie będziesz uczył, to nie znajdziesz pracy i nie będziesz w stanie przeżyć. I tak dalej i tak dalej. Więc co tu zauważamy? Praca, życie… można by ułożyć równanie praca = życie . Z tego równania nasuwa się taka podświadoma teoria o której się nie myśli, a jednak ona jest: Aby żyć potrzebuję pieniędzy, a żeby je zdobyć, muszę zdobyć pracę. I w tym momencie nasza podświadomość przystawia nam pieczątkę, otrzymujemy oprogramowanie dla naszego mózgu, i bez żadnych sprzeciwów się nim posługujemy. Do tego jeszcze dochodzi strach i pożądanie. Proste objaśnienie: Strach- muszę znaleźć pracę, by żyć, Pożądanie- jak będę miał pracę, to będę miał pieniądze i będę mógł kupić to, to i to. Więc tak, mamy wzór działania wyuczony w ciągu życia, do tego mamy emocje i już jest pięknie. Teraz ładnie kończymy szkołę, znajdujemy pracę, mamy wypłatę, mamy koszty życia, nie mamy czasu, starzejemy się i i tak nie mamy pieniędzy, pracujemy więcej, zarabiamy więcej, i i tak nie mamy pieniędzy… Znacie to: „ja nie wiem gdzie się podziała moja wypłata”, „Dostałem 200zł podwyżki, ale nie wiem gdzie się podziały te pieniądze, w ogóle nie odczułem że zarabiam więcej”.
Wiem, że to opisałem pobieżnie, lecz proszę zastanówcie się, czy mam odpowiednie spostrzeżenia, jeśli nie sprostujcie mnie.
Teraz wracamy do tematu.
Dlaczego myślimy o bogatych tak, a nie inaczej? Bo nie pracują więcej, a mają więcej, bo nie pracują więcej, a mają więcej i jeszcze raz, nie pracują więcej a i tak mają więcej… myślę, że to jest główny powód, główna destrukcyjna myśl. Ta myśl zaraz odpala nam systemy w naszej głowie i otrzymujemy to co już pisaliście powyżej: Bogaty= złodziej, krętacz, mafiozo itd itd itd Wiecie co, to nie jest śmieszne, to jest smutne Ja mam kilka pytań do tak myślących ludzi:) czy doba ludzi bogatych ma więcej niż 24 godziny i dzięki temu pracują więcej niż Ty i więcej zarabiają ?? – NIE!! Czy wiesz w jaki sposób człowiek bogaty myśli i zarabia ?? – NIE!! Czy znasz jakiegoś milionera, wiesz ze to złodziej?? – Pewnie nie!! Dlaczego nie wiemy tego wszystkiego od razu? Bo od małego zostaliśmy ukształtowani na pracowników a nie szefów, czy to w szkole, czy w domu, czy wśród znajomych, przeanalizujcie sobie rozmowy, dlaczego podczas spotkania ze znajomymi, których nie widzieliśmy X czasu padają pytania w stylu”I co, dostałeś pracę”? Dlaczego nie pytamy się „I co otworzyłeś jakiś biznes”? Oczywiście pracując w normalnej pracy również możemy zarobić nawet szybciej, ale wtedy musimy umieć oszczędzać, a gdzie się tego uczymy? Chyba się tego nie uczymy. Mamy pieniądze to je wydajemy i tyle, nie zastanawiamy się nawet dokładnie na co… Taka jest szara prawda w większości przypadków, że się wydaje pieniążki na bzdury, a później się narzeka, że ich niema. Co do szkoły, to właśnie mi się nasunęło pewne zdanie, które przeczytałem chyba w jednej z książek Kyiosakiego „Szkoła, to fabryka pracowników” – zastanówcie się nad tym, nasuwają się fajne wnioski:)
Podsumowując, głównym powodem takiego myślenia na temat bogatych jest otoczenie, to o czym się mówi, staje się faktem, którego większość ludzi nie sprawdza. Mówi się źle o bogatych, bo tak jest wygodnie, łatwiej jest powiedzieć „złodziej”, niż zastanowić się nad tym, co dany człowiek zrobił że stał się bogaty. Przez to myślenie ludzie zamykają sobie własną drogę do wolności finansowej – i nawet gdybyśmy chcieli na siłę im przekazać wiedzę związaną z tym jak stawać się bogatym, to słuchając i tak by nie wierzyli, bo przecież oni cały czas pracują ciężko i nie są bogaci, więc według ich programu życiowego nie da się pracować mniej, lżej i przyjemniej i dzięki temu się bogacić.
Więc dopóki ludzie będą wychowywani od małego tak jak teraz dopóty bogaci w ich oczach będą „bebe” no ale cóż, po co na siłę kogoś uszczęśliwiać, i zostać obrażonym za dobre intencje, za chęć pomocy. Czy nie lepiej pozostawić niektórych w błogiej nieświadomości, lub poczekać, aż sami się ockną z tego transu:)
Na sam koniec muszę dodać, że mam dopiero 18 lat, co może u niektórych ludzi skreślić wiarygodność tego co mówię, ale to już ich sprawa;) Ja wychowałem się w standardowej Polskiej rodzinie opisanej powyżej, ale w mojej głowie coś spowodowało błąd w systemie który próbowano mi załadować w czasie życia, i dzięki temu widzę więcej, chcę widzieć więcej;) Zdradzę wam mój mały sekret:), po mimo tego, że nie stać mnie na zakupienie czegokolwiek i nie mam konta wypchanego po brzegi banknotami 200zł, nie nosze w kieszeni sztabek złota, to jestem bogaty, naprawdę bogaty. To dlatego, że w życiu wszystko zaczyna się od marzeń, od ich spełniania, od wiary, szczęścia, uśmiechu… Ja jestem szczęśliwy, że jestem, że poznaję ludzi, że coś mi się udało lub nie i wiecie co? taka postawa czyni cuda, bo moje marzenia spełniają się nawet nie wiem w jaki sposób, ludzie mnie lubią a ja ich – to dlatego jestem bogaty:) Pamiętajcie o tym, że jeden uśmiech jest wart więcej niż jakiekolwiek pieniądze A pieniądze…. same przyjdą
Pozdrawiam serdecznie i przesyłam szczery uśmiech dla każdego czytelnika, i dla szefa tej strony Kuby Ujejskiego, bo to bardzo sympatyczny człowiek, oby więcej takich było
Z poważaniem
Irek Julkowski
Z czego wynika zazdrość i negatywne nastawienie w stosunku do ludzi bogatych? Wydaje mi się, że jest kilka ważnych kwestii, które mają na to istotny wpływ.
1) Wychowanie. Zdadzam się z przedmówcą co do tego, że otoczenie, rodzina i sposób wychowania mają ogromny wpływ na to jak myślimy o pieniądzach. Oczywistym jest też fakt, że dzieci bogatych mają inny sposób patrzenia od tych dzieci z biednych rodzin (gdzie zawsze pieniądz był tym co oznaczało kłopoty i nieprzyjemności: „mało mamy pieniędzy, nie mogę ci tego kupić”, „nie mamy pieniędzy, żeby tu mieszkać”, czy rodzinne kłutnie..).
2) Media. Jak niesamowicie ważne jest w jaki sposób w gazetach, radiu, czy telewizji mówi się o biznesie, o bogactwie i o ludziach którzy są w jego posiadaniu. Jak na moje oko to codziennie możemy przeczytać czy usłyszeć o 1-2 „grubych rybach biznesu”, które uwikłały się w jakieś nieczyste sprawy. Pisze się o biznesmanach zamieszanych w korupcyjne afery, o pracodawcach wykorzystujących pracowników, o firmach, które mają gdzieś środowisko naturalne i normalnych ludzi, o wielkich korporacjach bogacących się na niedoli innych itd.. O! a spójrzmy jak pokazuje ludzi biznesu hollywood? Czy nie mamy tylko mafii, morderstw, przekrętów i wszystkiego złego co na tym świecie? Piszę o tym, bo nie jest mi to obce. Sam zacząłem się kiedyś -na początku mojej przygody z biznesem- zastanawiać, wręcz bać, czy przypadkiem nie uwikłam się w jakies przestępcze sprawy (nie z mojej winy, bo przecież tyle się mówi w mediach, że bez łapówki nic się dziś w Polsce nie załatwi), czy jak dorobie się dużych pieniędzy to ktoś nie będzie chciał mi ich odebrać.. i takie tam. Ale to wszystko co widzę i o czym słyszę nie jest miarodajne. Musimy uświadomić sobie, że wokół nas huczy od afer i złej opinii o biznesie, nie dlatego że tak jest (oczywiście, są i rodzynki, które nie działają zgodnie z prawem -jak w każdej dziedzinie), ale dlatego że to się sprzedaje. Media pokazują zaledwie kilka procent z tego czym jest biznes i akurat przeważnie są to rzeczy negatywne. Musimy nauczyć się od tego odcinać i odszukiwać prawdziwe oblicze tego co nas interesuje.
3) Nasz charakter. Niewątpliwie to my kształtujemy wizję tego kogo widzimy. Zazdrość nie pojawia się o tak sobie. Zazdrość jest uwarunkowana tym co sami odczuwamy i co myślimy (zwłaszcza o samym sobie). Łatwo jest narzekać i oskarżać innych, demonizując ich i obrażając. Tylko czy nie powinniśmy popatrzeć najpierw na siebie? No własnie.. Może to będzie klucz do rozwiazania całej sytuacji.
Wydaje mi się, że jeszcze dużo wody musi upłynąć zanim Polacy zmienią swoja mentalność. Mam nadzieje jednak, że powszechnie panujące, lecz krzywdzące opinie o biznesie nie zniechęcą kogoś na tyle, że porzuci zamiar jego prawdziwego poznania.
Witam!
Znam sporo milionerów, którzy stali się nimi dzięki nauce, pracy, pomysłom, szczęściu czy niespotykanej wytrwałości. Ale prawie wszyscy oni działali w sposób niestandardowy i nie liczyli czasu jaki na to poświęcili.
Ale znam również takich, którzy w żaden sposób sobie na to nie zasłużyli. To oni właśnie zapracowali na negatywne opinie o wszystkich.
Wystarczy przecież, żeby jeden żołnierz narobił na chodniku, aby poszła fama, że żołnierze tak sie zachowują.
Do tego dochodzi jeszcze bezinteresowna ludzka zawiść, tak charakterystyczna dla tych, którym nie chce się pomyśleć i zainwestować w siebie. Typowa postawa roszczeniowców.
Serdecznie pozdrawiam Irka Julkowskiego, który jak dla mnie jest już milionerem. Przy takim nastawieniu pozostało mu już tylko parę drobiazgów do osiągnięcia wybitnych sukcesów finansowych (i nie tylko).
Pozdrawiam
Piotr Waydel